Kategorie
Aktualności

Pierwsza węgierska katastrofa lotnicza czyli o tym jak ”Turul” sięgnął bruku.

Był ciepły, choć wietrzny poranek 2 kwietnia 1903 roku. Na dziedzińcu jednej ze stołecznych fabryk w Lipótváros, tuż po godzinie ósmej napełniono właśnie gazem balon nazwany – a jakże – Turul. Pomiędzy członkami powstałego rok wcześniej aeroklubu rozgorzała dyskusja, czy mimo wielkiego wiatru warto wznieść się w powietrze. Najbardziej protestował pilot balonu i zarazem prezes stowarzyszenia, János Tolnay. Musiał uznać jednak wyższość argumentu, że w statucie klubu zapisane jest startowanie 2go dnia każdego miesiąca, niezależnie od pogody (misją aeroklubu poza propagowaniem lotnictwa były też pomiary meteorologiczne co 30 dni). Do balonu wsiadło jeszcze trzech innych członków aeroklubu, wbrew ostrzeżeniom Tolnaya, że nie gwarantuje im bezpieczeństwa. Po chwili zmieniono miejsce startu, balon przetransportowano na większy plac, żeby łatwiej można było go kontrolować. Mimo tego, w trakcie startu liny bezpieczeństwa, które trzymali pomocnicy na ziemii szarpały zbyt mocno i balon zaczął w niekontrolowany sposób wznosić się na budynki fabryki (jedno ze źródeł podaje, ze liny trzymało 345 osób, nie chce mi się w to wierzyć ???? ). W towarzystwie panicznych krzyków kołysanych na boki podróżników próbowano zareagować, odcinając szablą worki obciążeniowe, co pozwoliło wznieść się wyżej. Niestety wiatr zaciągnął balon w okolice kominów i magazynowych dachów. Wtedy szarpnięcie wiatru spowodowało, że jeden z pasażerów, Pál Ordódy, wypadł z kosza na dach i zaczął się po nim zsuwać. Na szczęście złapali go pracownicy fabryki. Z powodu odcięcia źródła gazu balon po około 100 metrowym locie zaczął się obniżać. Pozostała trójka wyszła z wypadku z mniejszymi ranami. Pál Ordódy zmarł w szpitalu z powodu ran brzucha. Tak oto zakończył się „rutynowy” lot najsłynniejszego węgierskiego balonu. Kolejny wypadek lotniczy, już z udziałem samolotu miał miejsce dopiero 9 lat później.

3 marca 1902 roku założono w Budapeszcie Aeroklub, mający propagować lotnictwo i baloniarstwo. Dzięki jego staraniom udało się stworzyć – co prawda w Austrii – pierwszy węgierski balon ochrzczony imieniem „Turul”. Swój dziewiczy lot(na wysokość 4040 metrów) odbył z wyspy Małgorzaty 1 maja 1902 roku. „Turula” używano do celów naukowych, odbywając jeszcze w tym samym roku 10 lotów. W kolejnych latach wypraw było już kilkadziesiąt każdego roku. Odbywały się one do Szegedu, Wiednia, nad Balaton, służyły pomiarom atmosferycznym lub tworzeniu fotografii dla celów kartografii. Zdarzało się, że w trakcie lotu osiągano „nieziemską” prędkość 60 km/h! ????
Balon o pojemności 1300 metrów sześciennych napełniano nie wodorem ale tzw.gazem węglowym, którym oświetlano wówczas ulice (był tańszy i dostępniejszy, choć bardziej niebezpieczny). Kosz mógł pomieścić maksymalnie 5 osób. Niestety ten oryginalny, który przechowywany był w muzeum komunikacji, spłonął w czasie II wojny światowej. Dziś, w remontowanym obecnie budynku oglądać możemy jego kopię.
Samo baloniarstwo na Węgrzech musiało uznać wyższość coraz popularniejszym automobilom. Zamierzano nawet zorganizować zawody balonowe, jednak z powodu braku innych maszyn, zaniechano pomysłu. Chcąc jednak spopularyzować nowe środki transportu, zorganizowano nową wersję „Szybkich i wściekłych” lub jak kto woli „W 80 dni dookoła świata”. Zorganizowano wyścig balon vs automobil. Samochody miały dotrzeć na oddaloną o 150 kilometrów metę w czasie nie dłuższym niż 15 minut od balonu. Jak łatwo się domyślić, nie udało się to nikomu ????
Jak ktoś zna węgierski, zachęcam do zapoznania się z bogatymi źródłami dostępnymi w internecie. Prasowe wycinki na temat wypadku, lotów lub samego klubu i bardzo bogata galeria zdjęć uzmysłowią wam, że Węgrzy z początku XX wieku mieli bardzo ciekawe życie